17 wrzesień 2021

"Potrzebujemy mądrej transformacji" - rozmowa z Tomaszem Rogalą

"Potrzebujemy mądrej transformacji" - rozmowa z Tomaszem Rogalą, prezesem Polskiej Grupy Górniczej S.A. - to wywiad o aktualnych problemach restrukturyzacji górnictwa, który ukazał się w najnowszym numerze pisma pracowników spółki "Magazyn PGG".

Poniżej publikujemy pełny tekst artykułu.

  • Ambicje ujęte w polityce klimatycznej trzeba skonfrontować z realnymi potrzebami ludzi, czyli z pracą i stabilnym wynagrodzeniem na określonym poziomie oraz z koniecznością ciągłego zapewnienia zakładom pracy i gospodarstwom domowym energii elektrycznej.

  • Program zapisany w umowie społecznej nie jest żadną nowością, z bardzo podobnego narzędzia korzystała Republika Federalna Niemiec przez dwie dekady mimo znacznie mniejszego zaangażowania gospodarki w węgiel kamienny. Odwołujemy się do rozwiązań, które całkiem niedawno funkcjonowały w UE.

  • Polskie porozumienie społeczne o transformacji górnictwa jest dowodem na to, że umiemy tworzyć długoletnie plany, których celem jest ewolucyjna transformacja dużej gałęzi przemysłu. Porozumienie świadczy też o tym, że górnicy rozumieją zachodzące zmiany i wiedzą, że muszą wziąć w nich udział.

W odróżnieniu od środowiska górniczego, które uznało umowę społeczną o transformacji branży do 2049 r. za gorzki sukces, przeciwnicy węgla krytykują, że dekarbonizacja musi być w Polsce zdecydowanie szybsza niż zaplanowano.

- Oczywiście pojawiają się ambitne cele i niekiedy wręcz „agresywne” oczekiwania co do zamykania kopalń. Jednak trzeba zderzyć je z liczbami, z zapotrzebowaniem na energię i koniecznością dostarczania jej bez przerwy do przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Niemcy, na których bardzo często się powołujemy, w tym roku wyprodukowali o 23 proc. energii z węgla więcej niż przed rokiem. Dlaczego? Bo cena megawata elektryczności z gazu wzrosła w tym czasie z poziomu 24 euro do niemal 50 euro i paradoksalnie okazało się, że mimo wyższej emisyjności, bardziej opłaca się im produkować prąd z węgla. Wzrost ilości energii odnawialnej wcale nie doprowadził do spadku cen gazu. Mimo przewidywań tak się nie stało i ambicje trzeba było zderzyć z rzeczywistością. Ambicje i deklaracje o gotowości do odejścia od węgla starły się z realiami rynkowymi. Widzimy zatem, że trzeba być ostrożnym co do przyspieszania tempa odchodzenia od węgla. Przyjęty harmonogram wynika z planu uruchamiania w krajowym systemie nowych źródeł energii, zgodnie z prognozami Polityki Energetycznej Polski. Na prognozowany okres przewidziano określony poziom zużycia paliw kopalnych, a przechodzenie na paliwa alternatywne będzie stopniowe.

Wielkość wydobycia zaplanowaliśmy zgodnie z prognozami zapotrzebowania na węgiel kamienny w systemie. PEP zakłada, że najwięcej nowych źródeł energii pojawi się w kraju za 10-15 lat (mają to być pierwsze bloki jądrowe, farmy wiatrowe na Bałtyku, nowe bloki na gaz ziemny). Wtedy też znacząco zmieni się zapotrzebowanie na węgiel, a oba procesy – zmiana zapotrzebowania i budowania nowych źródeł energii – będą ściśle skorelowane. Obserwujemy stabilne zużycie energii i wiemy, że rosnące zapotrzebowanie systemu zaspokajane jest elektrycznością produkowaną przede wszystkim z węgla i paliw kopalnych. Tylko w pierwszym półroczu wzrost produkcji elektryczności z węgla wyniósł w Polsce aż 21 proc., a to znaczy, że musimy zachować daleko posuniętą ostrożność w przekształcaniu miksu energetycznego.

Jak szacuje Pan szansę na zaakceptowanie polskiego planu w Brukseli, gdzie rozpoczęły się merytoryczne rozmowy z Komisją Europejską?

- Powinniśmy pamiętać, że na tle Europy nasze wyzwania związane z transformacją są szczególnie trudne, ponieważ nie mieliśmy w przeszłości wolnego wyboru co do kształtowania naszego miksu energetycznego.

Polskie tempo transformacji energetycznej wcale nie jest wolniejsze niż w innych krajach Europy! W punkcie startowym przed 30 laty polska energetyka była oparta na węglu w aż 96 proc., a rok temu udział węgla w miksie po raz pierwszy spadł poniżej 70 proc. Nasz około 20-procentowy spadek udziału węgla w ciągu trzech dekad jest zupełnie porównywalny do osiągnięć innych krajów, które jednak zaczynały od znacznie niższego udziału węgla w ich miksach energetycznych. Dla przykładu Niemcy, które miały w 1990 r. 57 proc. udział węgla w produkcji elektryczności zredukowały go o 21 proc. Słowacja o 18 proc., a średnio Unia Europejska o 20 proc. Nawet na tle krajów byłego bloku wschodniego, gdzie np. Czechosłowacja miała energię jądrową, Polska jest zdecydowanym liderem ograniczania udziału węgla w swym miksie energetycznym.

W naszym przypadku wysiłek jest większy, ponieważ Polski dotykają szczególnie wysokie koszty uprawnień emisyjnych CO2, których ceny wzrosły dziś do poziomów ponad 60 euro. W jednej MWh energii z węgla koszty te stanowią już ponad połowę ceny! Jako sygnatariusze umowy społecznej mieliśmy przekonanie, że argumenty te powinny przekonać Komisję Europejską do zaakceptowania przedstawionego tempa transformacji a także do proponowanych instrumentów osłonowych dla całego procesu.

Po podpisaniu umowy podkreślał Pan znaczenie dialogu i zgody wszystkich stron dla osiągnięcia trudnego porozumienia. Dlaczego troskę górników o miejsca pracy doceniono i uznano za tak ważny czynnik kształtowania planu?

- Jednym z krytycznych wyzwań, przed którymi stoimy, będzie zastąpienie miejsc pracy w przemyśle węglowym. Im bardziej skrócimy okres odchodzenia od węgla, tym bardziej wrażliwa stanie się kwestia miejsc pracy i pytania o to, gdzie mają pracować ludzie zatrudnieni w górnictwie. A chodzi przecież nie o kilka lecz kilkadziesiąt tysięcy osób pracujących bezpośrednio w kopalniach oraz dwu-trzykrotnie tyle wokół sektora. Znalezienie dla tych osób równoważnych miejsc pracy jest procesem wymagającym określonego czasu!

Niedawne perturbacje wokół kopalni odkrywkowej Turów zwróciły uwagę mediów i opinii społecznej na los 4 tys. tamtejszych górników. Tymczasem na naszym terenie skala problemu w ujęciu liczbowym jest co najmniej dwudziestokrotnie większa! W województwie śląskim na 100 tys. miejsc pracy aż 7 tys. związanych jest bezpośrednio lub pośrednio z węglem. Dla Polski wskaźnik ten wynosi 1250, gdy w UE zaledwie 150 miejsc pracy! Co drugie miejsce pracy związane z węglem w Europie znajduje się w Polsce. Ogółem w naszym kraju liczbę miejsc pracy związanych z węglem szacujemy na ok. 330 tys., z czego w górnictwie węgla kamiennego pracuje prawie 80 tys. osób, a 10 tys. w kopalniach węgla brunatnego. Oprócz nich od 160 do 180 tys. pracowników zatrudniają firmy w otoczeniu górnictwa. W elektrowniach na węgiel kamienny pracuje 15 tys. osób, a kolejnych 6 tys. – w elektrowniach z blokami na węgiel brunatny. Poza tym energetyka węglowa zatrudnia jeszcze ok. 40 tys. osób.

Odsetek miejsc pracy istniejących tylko dzięki kopalniom PGG S.A. w takich powiatach, jak rybnicki, wodzisławski, czy bieruńsko-lędziński, przekracza dziś znacznie 30 proc.

Widzimy wyraźnie, że gwałtowne zamknięcie kopalń bez przygotowania zastępczych miejsc pracy, doprowadzi do ogromnego wzrostu bezrobocia. Ważne przy tym, aby odpowiednia była nie tylko ilość nowych miejsc pracy, ale również ich jakość, czyli oferowany poziom wynagrodzenia. Dzisiaj w górnictwie średnia płaca brutto wynosi ok. 9 tys. zł, gdy średnio w przemyśle 5,4 tys. zł miesięcznie. Jeżeli transformacja ma być sprawiedliwa, to powinna zapewniać stabilne a nie sezonowe miejsca pracy.

Nie da się tego celu osiągnąć bez olbrzymich nakładów. Dla porównania stworzenie jednego miejsca pracy w zaawansowanych nowych fabrykach branży motoryzacyjnej w Polsce kosztowało średnio 5 mln zł (przy rozpiętości od 1,5 do 9 mln zł).

Pokazuje to nam skalę wyzwań, przed którymi stoi restrukturyzowane górnictwo oraz gminy i regiony, w których ono działa. Mądra transformacja musi ocalić bogaty łańcuch wartości kreowany przez sektor dla gospodarki i mieszkańców. Trzeba odpowiedzialnie i w porę zbudować alternatywne ścieżki rozwoju.

Chyba po raz pierwszy – dzięki podpisanej umowie społecznej – przyjęty plan transformacji ma szansę okazać się skutecznym narzędziem dla potrzebnych zmian?

- Często w debacie publicznej pojawia się zarzut, że w Polsce nie planujemy długookresowo i w racjonalny sposób. Porozumienie społeczne jest przykładem, że potrafimy przygotować plan przemyślany, rozłożony w czasie i wszechstronnie uzgodniony społecznie.

Podstawową zaletą umowy społecznej, podpisanej 28 maja tego roku, jest fakt, iż dostarcza ona wszystkim uczestnikom przekształceń czytelnej informacji o tym, co i kiedy nastąpi. Mieliśmy przekonanie, że w tym m. in. przejawia się szacunek dla górników i partnerów umowy społecznej. Pracownicy otrzymują jasną wiadomość, do kiedy działa ich kopalnia i gwarancję, że przy jej wygaszaniu zachowają prace w innym zakładzie górniczym albo skorzystają z osłon socjalnych.

Firmy produkujące maszyny i urządzenia oraz świadczące usługi dla kopalń, które poszukują teraz dywersyfikacji i nowych dla siebie rynków zbytu, wiedzą jak długo jeszcze mogą liczyć na sprzedaż swych produktów polskiemu do sektora.

Samorządy wiedzą, do kiedy funkcjonować będą na ich terenie podmioty górnicze przysparzające wpływów podatkowych. Mają też świadomość, w jakim tempie trzeba lokalnie odtwarzać miejsca pracy zamykane w górnictwie. Dla Polskiej Grupy Górniczej oś czasu z datami wyłączenia poszczególnych aktywów dostarcza kluczowej informacji o tym, w jaki sposób gospodarować zasobami, zarządzać zatrudnieniem, prowadzić procesy inwestycyjne. Możemy z wyprzedzeniem przygotować procesy likwidacyjne kopalń i pomyśleć o zagospodarowaniu terenów pogórniczych pod nowe inwestycje.

Po raz pierwszy w historii restrukturyzacji górnictwa w Polsce kopalnie mają otrzymać pomoc publiczną w postaci systemu dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych. Kiedy realne jest wdrożenie tego mechanizmu?

- Liczymy na to, że uda się nam uzgodnić plan w czwartym kwartale, tak aby uruchomić system dopłat w przyszłym roku. Sytuacja na rynku energii jest niezmiernie dynamiczna. Przedsiębiorstwa związane z węglem zostały odcięte od możliwości pozyskania kredytów, z drugiej strony wszelkie inicjatywy sprzyjające odchodzeniu od węgla wspierane są szeregiem funduszy pomocowych. To utrudnia prognozowanie, destabilizuje rynek i sprawia, że zmiany stają się bardzo trudne do przewidzenia.

Trzeba zatem bardzo mądrze zarządzać zmianami, aby pogodzić cele społeczne i bezpieczeństwa energetycznego z celami klimatycznymi.

Robimy wszystko, aby Polska Grupa Górnicza S.A. nadal działała stabilnie, przy zachowaniu bieżącej płynności finansowej, zabezpieczając przede wszystkim potrzeby naszych pracowników i odbiorców. Wierzę, że z udziałem Polskiej Grupy Górniczej S.A. arcytrudny proces transformacji energetycznej potrafimy przeprowadzić mądrze, modelowo, racjonalnie i w pełnej zgodzie społecznej.

Dziękuję za rozmowę.