2 czerwiec 2025

Zbigniew Nowak i Paweł Sajnak idą na emeryturę – specjalne podziękowania dla zasłużonych górników oraz ratowników górniczych biorących udział w akcjach ratowniczych

Wyjątkowa uroczystość miała miejsce 30 maja w Rudzie Śląskiej. Dyrektor kopalni Jacek Kowalczuk, dyrektor ds. pracowniczych Marcin Maciejczyk oraz naczelny inżynier Ruchu Halemba Sławomir Łabędź podziękowali za zaangażowanie i poświęcenie podczas akcji ratowania życia, które miały miejsce 29 kwietnia i 7 maja br. ratownikom z KWK Ruda Ruch Halemba.

Pełna ofiarności postawa, odwaga i gotowość niesienia pomocy w warunkach zagrożenia życia ludzkiego jest wzorem do naśladowania dla każdego górnika. Dziękujemy Wam za to – podkreślił Jacek Kowalczuk podczas wręczania dyplomów wyróżnionym ratownikom.

Podczas spotkania symbolicznie pożegnano odchodzącego na emeryturę Zbigniewa Nowaka - uratowanego 19 lat temu górnika, który spędził uwięziony pod ziemią 111 godzin oraz Pawła Sajnaka, którego uratowano po kilkunastu godzinach po wstrząsie i zawale na poziomie 780 w ruchu Bielszowice z 4 grudnia 2021 roku.

Zbigniew Nowak zapytany o to co będzie robił na emeryturze odpowiedział bez wahania:

– Żył!  Teraz mam więcej czasu, więc mogę bardziej poświęcić czas rodzinie, bo tak człowiek na noc szedł do roboty, musiał spać, potem wstał, chwilę się pokręcił i zaś do roboty.

Po 24 latach pracy na jednej kopalni obiecał, że będzie wspominał wszystko:

 Bo  czemu nie można wspominać złych rzeczy? To nas wzmacnia. Przynajmniej mnie. Można powspominać, że był wypadek, że było jak było. A później i te dobre rzeczy - że się chodziło do tej pracy, z kolegami się tam rozmawiało, ze sztajgrami, ogólnie z ludźmi, którzy byli na kopalni. Będzie mi tego brakowało.

Pracującym wciąż kolegom Nowak życzy przede wszystkim zdrowia, żeby dotrwali do emerytury i mogli się cieszyć życiem po pracy w kopalni.

Podziękowania i symboliczne prezenty w imieniu Zarządu Polskiej Grupy Górniczej i pracowników spółki odchodzącym na emeryturę górnikom przekazała Ewa Grudniok – dyrektor Biura ds. Public Relations i Komunikacji:

– Niech te serca z węgla będą symbolicznym podziękowaniem za poświęcenie, ciężką pracę i serce, jakie włożyliście w pracę w naszej kopalni. Niech też przypominają obu panom o tym, że na zawsze pozostaniecie częścią górniczej rodziny. Wszystkiego dobrego na emeryturze – dużo zdrowia, radości z bycia bliskimi i czasu, na wszystko, na co teraz, pracując go brakowało.

Życzymy dużo szczęścia górniczego!

Historia Zbigniewa Nowaka

Akcję ratowniczą sprzed 19 lat w kopalni Halemba cała Polska śledziła z zapartym tchem przez pięć kolejnych dni. Ocalenie górnika, który na głębokości 1030 m przetrwał w rumowisku pod ziemią aż 111 godzin, okrzyknięto prawdziwym cudem.

Zbigniew Nowak – 31-letni metaniarz w środę 22 lutego 2006 roku pracował w kopalni na popołudniowej zmianie. Po godz. 18 wystąpił słaby wstrząs i Nowak pobiegł do telefonu na skrzyżowaniu chodników, aby złożyć meldunek. Wtedy doszło do silnego wtórnego tąpnięcia. Wyrobisko zawaliło się na odcinku około 250 m. Trzydziestu górników po drugiej stronie zawału zdołało uciec i wyjechać na powierzchnię. Zbigniewa Nowaka uratowała przed zasypaniem niewielka szczelina przy aparacie telefonicznym, wysoka na metr, szeroka na około 80 cm. Miał przy sobie niewielki zapas wody do picia. Temperatura powietrza w niszy wynosiła 28 stopni Celsjusza. Górnik oddychał powietrzem dopływającym z pękniętego w pobliżu lutniociągu. Uderzając w rury wysyłał sygnał, że żyje. Lampa na kasku zgasła w trzeciej dobie, ale nadal pracował nadajnik radiowy przy lampie, który pozwalał zlokalizować zaginionego pod ziemią. Na pomoc ruszyli ratownicy górniczy z pięciu stacji kopalnianych oraz zastępy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Z powodu wysokiego stężenia metanu nie wolno im było używać maszyn ułatwiających kopanie tunelu ratunkowego. W aparatach tlenowych, w gorącej atmosferze ręcznie wybierali skały, zbliżając się do źródła sygnału z lampy.

W kopalni na powierzchni przez wszystkie dni oczekiwała na wiadomość z dołu rodzina Zbigniewa Nowaka. Gdy z upływem czasu powoli gasły nadzieje uczestników akcji na uratowanie zasypanego górnika, jego 6-letnia córeczka Laura przekonywała ich, że „tatuś na pewno żyje i czeka”.

Piątej doby po katastrofie, w poniedziałek 27 lutego po godz. 4 nad ranem ratownicy usłyszeli nawoływanie Zbigniewa Nowaka. Wiedząc, że zbliżają się w rumowisku, samodzielnie zaczął wybierać skały ze swojej niszy, by przyspieszyć ratunek. W trzeciej godzinie po nawiązaniu kontaktu głosowego ratownicy dotarli do uwięzionego górnika i wywieźli go na powierzchnię. W pierwszych sekundach zapytał o żonę i córeczkę, potem poprosił o… jabłko, które śniło mu się pod ziemią.  Lekarze ze Szpitala Górniczego św. Barbary w Sosnowcu, dokąd przewieziono Zbigniewa Nowaka, dziwili się ze stanu pacjenta po tak straszliwych przejściach. Był ranny, ale badania wykazały, że obrażenia nie zagrażają życiu. Jeszcze ze szpitala Zbigniew Nowak przekazał kolegom z kopalni, że chce szybko wrócić. Postanowił jednak, że w trosce o rodzinę, aby oszczędzić najbliższym stresu, będzie pracował na powierzchni i nie zjedzie pod ziemię.

– Ja przeżyłem, bo ze wszystkich sił pragnąłem jeszcze zobaczyć żonę i córkę. I wiedziałem, że ratownicy na pewno po mnie przyjdą – mówił Zbigniew Nowak wypytywany przez dziennikarzy, skąd czerpał siły, czekając na ratunek.

W historii polskiego górnictwa dłużej od Zbigniewa Nowaka przetrwał pod ziemią po wstrząsie z 23 marca 1971 roku tylko Alojzy Piontek – rębacz w kopalni Mikulczyce-Rokitnica. Na głębokości 780 m przeżył w zawale 158 godzin (6,5 doby) bez żywności i wody. W pobliżu uratowanego Piontka ratownicy odnaleźli ciała dziesięciu górników, którym nie udało się przeżyć katastrofy.

zdjęcia:  Bożena Sieja /PGG; archiwalne z akcji ratowniczej w 2006 r.: Arkadiusz Gola /DZ, Jakub Nowak /nettg.pl;