6 marzec 2023

Dzień Kobiet w górnictwie

Kobiety w górnictwie wciąż stanowią mniejszość, choć na dole w kopalniach widzimy je coraz częściej. Uśmiechnięte, ale też pewne siebie, podkreślają, że praca jest ich pasją. Przedstawiamy sylwetki 4 pań, które pracują w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej S.A. Część rozmów miała miejsce na poziomie 720 metrów w kopalni Staszic-Wujek W Ruchu Staszic.

Hanna Firlus
Jedyna kobieta dyrektor w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej S.A. Do górnictwa trafiła w 2019 roku – wcześniej nie była związana z branżą. Początkowo pracowała na stanowisku dyrektora ds. ekonomiczno-pracowniczych w kopalni Wujek. Po połączeniu ruchów zasiadła w fotelu dyrektora ds. pracowniczych. To oczywiście przenośnia, bo dyrektor Hanna Firlus, jest w ciągłym ruchu. Przyznaje, żę jednym z wyzwań są nieraz trudne rozmowy ze stroną społeczną. A związki zawodowe składają się w dużej mierze z panów.

- Specyfika pracy w kopalni jest taka, że obracam się w męskim gronie, co nie zawsze jest proste. Tutaj trzeba być twardym, zdecydowanym i trzeba mieć charyzmę, choć przydaje się także empatia. Swoją pracę uwielbiam, tutaj nie można się nudzić, każdy dzień przynosi coś innego, jest to praca urozmaicona- tłumaczy dyrektor Hanna Firlus.

Dodaje, że jej kopalnia cieszy się dużym zainteresowaniem dziennikarzy i mediów. Obok polskojęzycznych rozgłośni, telewizji i prasy odwiedziła ją między innymi irlandzka telewizja czy dziennikarze New York Times’a.

Dyrektor Hanna Firlus, podkreśla, że kontynuuje tradycję rodzinną. Jej tata był mierniczym-górniczym i gdy miała 10 lat zabierał ją na pomiary. Natomiast dziadek w latach 60. pracował w ówczesnym ministerstwie górnictwa i miał objąć funkcje dyrektora ekonomicznego jednaj z rudzkich kopalni, ale się rozchorował i po długiej chorobie zmarł.


fot. Bożena Sieja - PGG S.A.


Roksana Żydowicz
Roksana Żydowicz od 2014 roku pracuje w kopalni Staszic jako mierniczy -górniczy. Studiowała geodezję górniczą na Wydziale Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. W górnictwie znalazła się trochę „na przekór”.

- Na uczelni nam powtarzali, że kobieta w kopalni nie ma szans, a ja wtedy uznałam, że jednak spróbuję. I tak długo drążyłam dziurę w brzuchu, wydzwaniałam, chodziłam, prosiłam i nie dałam za wygraną, bo chciałam im wszystkim udowodnić, że jednak się da. I się udało – wyjaśnia Roksana Żydowicz.

Ale gdy zaczynała studia myślała także o typowej pracy geodety na powierzchni. - Tak naprawdę nasza praca jest bardzo podobna, geodeta na powierzchni biega i mierzy po lasach i polach, a my mierzymy pod ziemią. Robimy to samo tylko widoki są inne – żartuje Roksana Żydowicz. Chwali atmosferę i kolegów z pracy.

Jest mamą 5 latka i 7 latki, jej mąż też pracuje w górnictwie. Wyjaśnia, że nie miała tradycji górniczych w rodzinie, rodzice przyjechali na Śląsk za pracą, a tata przez pewien czas pracował w kopalni jako ślusarz. To on w domu zachęcał ją do tzw. męskich prac.
- Uważam, że łatwiej być kobietą w górnictwie. To moi koledzy mają trudniej, bo cały czas mi pomagają i ratują z opresji. Są też bardzo sympatyczne chwile, jak kiedyś śpiewali mi na ścianie przez tzw. Ucho, czyli specjalne głośniki „100 lat”. Dostałam wtedy cukierki i nie zapomnę tego do końca życia. A w dzień kobiet biegają z kwiatami, to są miłe okazje do świętowania – tłumaczy.


fot. Bożena Sieja - PGG S.A.


Sylwia Szołtys
Sylwia Szołtys, od kilku lat pracuje w Ruchu Wujek Kopalni Staszic-Wujek na oddziale szybowym. Zajmuje się dokumentacją techniczną, przetargami, nadzoruje naprawę urządzeń. Jak odnajduje się w gronie, w którym większość to panowie?

- Trzeba przyzwyczaić się do dwuznacznych tekstów, ale ja nie pozostaję dłużna. Trzeba sobie wyrobić mechanizm obronny, poza tym spoko, praca jak praca – tłumaczy Sylwia Szołtys.

Ponieważ wcześniej była zatrudniona w dozorze szybowym, dokładnie zna wszystkie drogi na dół i wszyscy ją znają. Zjeżdża, bo uważa, że „dziwnie by to było, gdybym pisała o wentylatorach, na kopalni, a nigdy ich nie widziała na oczy”.

Jej dziadek pracował jako elektryk w kopalni, ale to nie on ją zainspirował. W liceum pasjonowała się geologią. Poszła na Politechnikę Śląską bo chciała być geologiem. Jedna z wykładowczyń na tej uczelni zaraziła ją miłością do mechaniki. I tak skończyła kierunek górnictwo i geologia na specjalizacji maszyny górnicze, budowlane i drogowe. Uczelnia w ramach współpracy z PGG S.A. wysyłała ją na praktyki i staż, a po studiach miała gwarancję zatrudnienia. Gdy trafiła do kopalni, od razu zafascynowały ją przodki.

- Jak sobie oglądałam te przodki, to bardzo mi się to podobało, bo wreszcie to o czym się uczyłam na studiach łączyło się z tym co widziałam. Ale wtedy w dziale maszynowym nie chcieli pań i siedziałam sobie na powierzchni, skąd w końcu wyciągał mnie główny mechanik, który ocenił, że się tam marnuję. Pomógł mi w przejściu do działu szybowego, gdzie zajmowałam się i dokumentacją i robotami. A potem awansowałam na inspektora i teraz prowadzę dokumenty, ale też zjeżdżam na dół i czuję się, że jestem w kopalni na właściwym miejscu -wyjaśnia.


fot. Bożena Sieja - PGG S.A.


Marlena Paździorko

Marlena Paździorko pracuje już 7 rok w dziale ochrony środowiska w kopalni Staszic-Wujek. Studiowała ochronę środowiska, jej tata jest związany z górnictwem i w dużym stopniu to on wskazał jej drogę i podpowiedział, by poszukała pracy w kopalni. Marlena Paździorko zajmuje się gospodarką odpadową i kontrolą wód, które potem wypływają na powierzchnię.

- Nas tu nazywają wodziankami, jak u Wojewódzkiego. Pobieramy próby wody, które potem wypływają na powierzchnię. Jesteśmy bardzo feministycznym działem, jesteśmy tutaj cztery. Kiedyś był jeden pan w tym dziale, ale gdy ja przyszłam, to on przeszedł na emeryturę – wyjaśnia Marlena Paździorko.

Dodaje, że współpracuje z przedstawicielami różnych działów i w większości są to panowie. Czasami według niej pojawiają się zaczepki i komentarze, ale przywykła już do tego i nie zwraca uwagi. – Ja miałam od samego początku bardzo dużo szczęścia, bo trafiłam na super zespół. A w dzień kobiet jest szczególnie miło, panowie dostaną ciasteczko, ale dopiero wtedy jak przyniosą kwiatka – wyjaśnia.

Wspomina, że gdy była dzieckiem, zawsze dziwiła się, że jej tata tak wcześnie wstaje do pracy w kopali. Teraz po siedmiu latach, gdy sama wstaje o 4:20, ciągle się przyzwyczaja. Budzi się jednak wcześniej, bo przed pracą dużo czasu zajmuje jej pielęgnacja długich włosów.


fot. Bożena Sieja - PGG S.A.